header_image
W dniach od 4 do 6 maja troje naszych instruktorów uczestniczyło w Międzynarodowym Seminarium Sztuk Walki i Technik Interwencyjnych w Kaliszu. Impreza ta już na trwałe wpisała się do kalendarza spotkań szkoleniowców i funkcjonariuszy służb mundurowych. Przyciąga coraz większe zainteresowanie, wrasta jej prestiż i coraz śmielej wychodzi poza granice Europy.
Wśród tegorocznych organizatorów znaleźli się między innymi Centralny Zarząd Służby Więziennej na czele z Dyrektorem Generalnym tej służby gen. Jackiem Włodarskim i Urząd Miasta w Kaliszu. Obecni byli przedstawiciele ministerstw i departamentów szkolenia służb mundurowych z zaprzyjaźnionych państw. Z kolei w szerokim gronie prowadzących zajęcia znaleźli się mistrzowie sztuk walki i renomowani instruktorzy z Belgii, Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii, Czech, Litwy, Rosji, ale także z Izraela i Stanów Zjednoczonych. Uczestnicy szkolenia spędzili na tatami łącznie 17 godzin, co w przybliżeniu odpowiada dwóm miesiącom pracy dla przeciętnego ucznia w naszej szkole. Wysiłek ten jednak się opłacił, bo pozwolił na odświeżenie i nawiązanie nowych kontaktów, a te, niezależnie od nabytych umiejętności, decydują o naszej pozycji w środowisku. A co było ciekawego?
Charles De Meester 8 Dan Ju-Jitsu z Belgii poprowadził niekonwencjonalny trening poświęcony z pozoru prostym technikom, ale wymagającym dobrej znajomości anatomii. Był więc atlas człowieka, sporo ćwiczeń praktycznych, a przede wszystkim dużo wskazówek do przemyślenia. Profesor pamiętał nas doskonale sprzed sześciu lat, mogliśmy też zobaczyć nasze zdjęcia w Jego kolekcjonerskim albumie. Do obszernych zbiorów mistrza dołączyliśmy naszą szkolną plakietkę, która od teraz będzie z Nim wędrować po świecie.
Soke Philippe Floch 10 Dan z Francji to już nasz "stary" znajomy. Nie było więc zaskoczenia, że w treningu dominować będzie niebezpieczna broń – nóż i pistolet. Autentyczne umiejętności w obronie przed tymi zagrożeniami wymagają jednak wielu lat intensywnych ćwiczeń więc potraktowaliśmy je bardzo poważnie dbając o poprawność najdrobniejszych szczegółów. Poza tym praca z mistrzem to prawdziwa przyjemność.
Z Soke Claudio Artusi 9 Dan z Włoch spotkaliśmy się już we Wrocławiu. Zachowując w pamięci dynamikę i ciekawe rozwiązania techniczne mistrza czekaliśmy na kontynuację. Bardzo nam przypadły do gustu drobne modyfikacje znanych technik zapewniające piekielną skuteczność. Było nam zdecydowanie łatwiej niż innym, bo obracaliśmy się w kręgu jiu-jitsu.
Z rosyjskimi mistrzami sambo pod wodzą Siergieja Sorina Sergiericza wspieranymi przez Oleksandra Gorbatiuka zeszliśmy do parteru. Nie bardzo lubimy te formy może dlatego, że nie należą do naszych mocnych stron. Była więc okazja by proporcje te nieco poprawić zwłaszcza, że mistrzowie jakoś polubili pracę z nami, a proponowane rozwiązania okazały się naprawdę ciekawe.
Silvano Rovigatti postawił na błyskotliwość i rzuty poprzez dźwignie. To zadanie okazało się zdecydowanie za trudne dla funkcjonariuszy i wymagające bardzo silnych podstaw jiu-jitsu. Nam jednak bardzo odpowiadało, chociaż nie spodziewajcie się ich w tej wersji na treningach dla początkujących.
Swoją obecność na seminarium zaakcentowała także nasza organizacja pod kierunkiem Prezesa Polskiego Centrum Jiu-Jitsu Goshin-Ryu Soke Marka Rudzkiego. To co dla nas jest "chlebem powszednim" dla innych okazało się równie ciekawe co i trudne. Markowi Rudzkiemu partnerował Hanshi Jacek Checiński. Trafny dobór tematyki zachęcił do pracy całą grupę, a my występowaliśmy w podwójnej roli - ćwiczących i asystentów. Chcieliśmy by wszyscy zachowali w pamięci nasze techniki, a można to zrobić tylko po opanowaniu i zrozumieniu szczegółów. Ten trening i głównie z tego powodu był chyba najmniej męczący.
Po raz pierwszy na tym seminarium mieliśmy przyjemność spotkać się z gościem zza oceanu. Z Karoliny Północnej w USA przyleciał do Kalisza tamtejszy funkcjonariusz i instruktor ... Dariusz Panasiak, ale w ojczystym języku mogliśmy z nim porozmawiać tylko w czasie bezpośrednich kontaktów. Szanując międzynarodowe towarzystwo prowadził trening po angielsku. Słysząc zdecydowane polecenia kierowane do osoby zatrzymanej poczuliśmy się trochę jak na planie filmowym, ale poza tym wszystko, łącznie z bólem, było realne.
Potem przyszedł czas na pierwsze spotkanie z Alexem Parisem Prezydentem i Dyrektorem Technicznym Światowej Federacji Krav Maga i Kapap w Europie. Całkowity brak napięcia i lekkość z jaką pozbawiał napastników noża i broni palnej bardziej przypominały zabawę niż starcie z groźnym przeciwnikiem. Niestety to tylko pozory bo powtórzenie technik w podobnym tempie okazało się bardzo trudnym zadaniem. Postawiliśmy więc na zrozumienie szczegółów, a Alex Paris bardzo chętnie korygował najmniejsze odchylenia.
Wreszcie można było sobie pofolgować, pójść na całość i na ostro. Na szczęście ciało partnera zastępowały łapy do treningu uderzeń. Prawidłowy cios po łuku wcale nie jest łatwy i bez odpowiedniego treningu można nabawić się poważnej kontuzji. Nad tym czuwał jednak Mistrz Świata w kickboxingu Leszek Kołtun. Po ataku przyszedł czas na ćwiczenie uników i odpowiedzi i tak wybiliśmy z siebie całą złość i zmęczenie. Przy okazji chcieliśmy pokazać początkującym, czym jest prawdziwa wytrwałość ale nie do końca nam się to udało bo mundurowi "wymiękli" już po obiedzie, budząc zdecydowaną dezaprobatę organizatora. Mieliśmy więc sporo miejsca i pomoc mistrza w zasięgu ręki.
Drugiego dnia pierwszą okazję do ostrego rozgrzania stworzył nam Fabrizio Lazzarini. Była okazja by trochę pofruwać, znaleźliśmy też kilka nowych, ciekawych rozwiązań w grupie osae-waza. Był to dobrze zaplanowany, dynamiczny trening choć jak dla nas zdecydowanie za krótki.
Drugi dzień dał nam także możliwość pierwszego treningu z węgierskim mistrzem Gezą Szepvolgyi 8 Dan, od którego mieliśmy okazję uczyć się już kilkakrotnie. Zawsze pozostawaliśmy pod wrażeniem techniki i niezwykłej dbałości mistrza o etykietę. Tak też było i tym razem i chwała za to, bo w tej atmosferze pośpiechu po raz pierwszy powiało tradycją i prawdziwie relaksującym spokojem. Geza ma też rzadki zwyczaj oceny zapamiętania prezentowanych form, a więc trening kończy się zawsze krótkim pokazem w wykonaniu wywołanych par, oczywiście z pełnym ceremoniałem.
Po treningu z powiewem japońskiej tradycji brutalnie wyrzucono nas na ulicę pod wodzą znakomitego street-fightera Jean Michael Lerho z Belgii. Było szybko, skutecznie i bez żadnego ceremoniału. W tej walce liczą się tylko ci, którzy potrafią wrócić w jednym kawałku. Tu kończy się pojęcie sztuki, która ma uspokajać emocje i wychowywać, ale w realnym świecie są też sytuacje gdy po prostu  trzeba przeżyć. Umówmy się jednak, że takie formy zaliczymy do wyjątkowych i skierowanych wyłącznie do najbardziej zaawansowanych.
Uliczne bijatyki często mają swój finał w miejscu odosobnienia, a zatem naturalną rzeczą było przejście do umiejętności reprezentowanych przez funkcjonariuszy przebywających ze sprawcami takich wyczynów na co dzień. Ciekawie zaprezentował to shihan kpt. Milan Takac - szef wyszkolenia czeskiej służby więziennej. Jak zdążyliśmy zauważyć już na poprzednich seminariach to wybitny specjalista w obronie przed nożem i podobnie groźnymi narzędziami.
Później dowodzenie na tatami przeszło w ręce instruktorów polskiej Straży Granicznej, a zajęcia poprowadzili nasi przyjaciele Sławomir Piesiak i Bogdan Walczak. Była więc procedura zatrzymania i kajdankowania, a potem pierwsze doświadczenia z tonfą. To ciekawe narzędzie ciągle jest nam obce więc może te pierwsze kroki czymś zaowocują. Jak przyznał sensei Marek tonfa zaintrygowała go bo nie lubi czegoś nie umieć. A więc ...wszystko przed nami.
Wydarzeniem dnia było z całą pewnością nasze pierwsze spotkanie z Moshe Galisko - Prezydentem International Kapap Association. Międzynarodowe Stowarzyszenie Kapap zostało powołane do życia w roku 1999 przez nieżyjącego już pana Haviv Galisko wraz z jego synem i obecnym sukcesorem. Siedzibą organizacji jest miasto Beer Sheva w  Izraelu. Kapap to stowarzyszenie elitarne bo wszyscy jego członkowie to byli wojskowi i pracownicy personelu izraelskich sił zbrojnych piastujący funkcje dowódcze i posiadający wysokie stopnie wtajemniczenia w różnych systemach walki. Sztuka Kapap posiadająca swoją bogatą historię stała się od roku 1948 oficjalną doktryną walki armii izraelskiej i policji. Jest stylem nowoczesnym, który ciągle ewoluuje wprowadzając do swego arsenału coraz ciekawsze rozwiązania wymuszone przez realne potrzeby współczesności. Warto wiedzieć, że jej nazwa to akronim hebrajskiego zwrotu Krav Panim el Panim ang. Face to Face Combat. Pomimo pewnych podobieństw nie można jej jednak utożsamiać z popularnym stylem Krav Maga i właśnie te istotne różnice były naszym doświadczeniem.
Po ciekawym, nieco egzotycznym spotkaniu, trening poprowadził instruktor posiadający najwyższy w naszym kraju stopień wtajemniczania w keistasu, którego rodzinna miejscowość ma nazwę będącą chyba najtrudniejszą łamigłówką językową dla obcokrajowców. Mowa oczywiście o Jacku Chęcińskim ze Szczebrzeszyna. Były więc nasze klimaty i dostrzegalna gołym okiem praktyka zawodowa mistrza czym szybko zyskał sympatię młodszych funkcjonariuszy.
Z ciekawszych wydarzeń tego dnia warto też odnotować interesujący trening z Oleksadrem Gorbatiukiem (sambo), który tym razem zaproponował nam jako narzędzia ataku siekiery, topory, saperki wojskowe i kije basetballowe. Może z początku na niektórych twarzach pojawił się lekki uśmiech i zaciekawienie, ale potem była już tylko poważna praca. W końcu nie można wykluczyć, że takie coś się nie przydarzy, zwłaszcza że w niektórych regionach naszego kraju jest to zwyczajowy środek perswazji.
Kolejne godziny i sobotnie przedpołudnie były kontynuacją roboczych spotkań z najlepszymi instruktorami w swojej branży - Alexem Parisem, Moshe Galisko, Philippe Flochem i szeroką reprezentacją włoskich szkoleniowców. Ciekawy program przedstawili też instruktorzy z Litwy skupiając się na odparciu ataku przez osobę siedzącą za biurkiem czy przy kawiarnianym stoliku.
Czas biegł coraz szybciej i w końcu trzeba się było pożegnać. Jak zwykle były szczere i gorące podziękowania, drobne upominki i wyrazy wzajemnej sympatii. Zastępca Komendanta COSSW wręczył nam okolicznościowe certyfikaty i w drogę. Szkoda, że nie udało się tym razem spotkać z profesorem Keido Yamaue, który z biletem w dłoni pozostał na lotnisku z powodu bankructwa linii lotniczej.
Doskonała atmosfera i organizacja spotkania, a przede wszystkim najwyższy prestiż zaproszonych gości pozwoliły jednak szybko o tym wydarzeniu zapomnieć. Mamy świadomość, że dzięki takim spotkaniom od szeregu lat uczymy się od najlepszych, jesteśmy wśród tych, którzy swoją wiedzę ugruntowali często w dramatycznych okolicznościach i najciemniejszych zakątkach życia. Nie każdy może tego doświadczyć, a sztuka walki wykuwana wyłącznie w zacisznym dojo to jak gra na play station - fajna ale wirtualna.