-  HOME 
-  SZKOŁA 
-  JIU-JITSU 
- Zasady Jiu-Jitsu
- Historia Jiu-Jitsu
- Aspekty prawne
- Nauka a skuteczność
- Trudny początek
- Kanon Goshin-Ryu
- Twórca systemu
- Klasyfikacja technik
- To trzeba umieć
-  KENJITSU
-  DLA DZIECI 
- Ważne dla rodziców
- Metodyka szkolenia
- Wymagania techniczne
- RELACJE
- Wydarzenia 2021
- Wydarzenia 2019
- Wydarzenia 2018
- Wydarzenia 2017
- Wydarzenia 2016
- Wydarzenia 2015
- Wydarzenia 2014
- Wydarzenia 2013
- Wydarzenia 2012
- Wydarzenia 2011
- Wydarzenia 2010
- CIEKAWOSTKI
- GALERIA
- KONTAKT
Strona główna > VI Turniej Klubowy w Wieloboju Obronnym |
W sobotę 4 czerwca 2016 roku na obiektach sportowych Gimnazjum im. płk. pilota Wojciecha Kołaczkowskiego w Pliszczynie odbyła się VI edycja Otwartego Wojewódzkiego Turnieju Klubowego w Wieloboju Obronnym. W turniejowe szranki stanęło 131 zawodników reprezentujących sekcje jiu-jitsu w Bogucinie, Niedrzwicy, Lublinie, Pliszczynie, Szczebrzeszynie i Zwierzyńcu oraz Podhalańską Szkołę Sztuk Walk EdArt. Po raz pierwszy w zawodach wystartowała także szkolna reprezentacja miejscowego gimnazjum. Uroczystego otwarcia zawodów dokonali sensei Andrzej Kozyra i Dyrektor Gimnazjum w Pliszczynie Pani Anna Krzyżanowska. Polskie Centrum Jiu-Jitsu Goshin-Ryu reprezentował jego prezes hanshi Jacek Chęciński, a w gronie gości, mistrzów i instruktorów klubowych znaleźli się: Prezes Stowarzyszenia Bushido Iwona Chęcińska, sensei Agnieszka Kozyra (sekcja Pliszczyn), sensei Artur Szpałek (Szkoła EdArt), sensei Adrian Olbromski (sekcja w Niedrzwicy), sensei Krzysztof Watras (sekcja Lublin) oraz sempai Marek Kozyra i Marek Codogni (instruktorzy Sekcji w Bogucinie). | ||
Po wspólnym zdjęciu wszystkich uczestników turnieju w malowniczym otoczeniu szkoły przyszedł czas na pierwsze losowania numerów startowych i pierwsze zadania turniejowe. A w tym roku sporo się zmieniło. Organizatorzy zdecydowali się między innymi zrezygnować z prezentacji technik obronnych na rzecz nowych konkurencji i tak pojawiła się "tratwa" na linie, a drogę po kamieniach zastąpił tor przeszkód ułożony z opon samochodowych. Zupełnie nowym zadaniem było przejście ławeczki i mur, przez który każdy z zawodników musiał się przebić, aby kontynuować konkurencje. Przede wszystkim zniknął jednak plecak, a jego miejsce zastąpiła gumowa atrapa karabinka - nieco za duża i za ciężka dla najmłodszych, ale nie chcieliśmy im dawać plastikowej zabawki by nie poczuli się urażeni. | ||
Jak w latach poprzednich każdy z zawodników zaczynał od slalomu między drzewkami i tu karabinek okazał się sporym utrudnieniem. Wcale nie łatwiej było pokonać z nim nisko rozpiętą siatkę i tu każdy starał się wypracować swoją technikę. Obowiązywała jednak zasada, że karabinek nie może być popychany, ani ciągnięty po podłożu mechanizmem zamka. Łatwo było przy tym zaczepić o siatkę lub jej podporę i pogrzebać swoje szanse na medal. Kolejną przeszkodę można było pokonać dowolnym sposobem, ale nie wolno było po prostu przerzucić karabinka ponad skrzynią. | ||
Chyba najwięcej czasu pochłonęła wszystkim "tratwa" na linie. To zadanie wymagało sporo siły i techniki, a przy tym karabinek nie mógł spaść na podłoże, bo w realnych warunkach oznaczałoby to jego utopienie. Z tą techniką bywało różnie, przez co tratwa zachowywała się jak w nurcie rwącej rzeki i niektórzy musieli się bronić przed upadkiem lub kończyli zadanie w odwrotnej pozycji. Sędziowie liniowi byli bardzo uważni, a turniejowe "centrum obliczeniowe" nie przepuściło żadnego sygnału o błędzie. Każdy z nich mógł i rzeczywiście decydował o medalowej pozycji. | ||
Po pokonaniu "wodnej" przeszkody przyszedł czas na bieg po oponach. Każdą z nich należało zaliczyć umieszczając stopę wewnątrz obwodu. Decydowała długość kroku i rytm, którego zachwianie groziło upadkiem. Absolutnym przeciwieństwem tego zadania było pokonanie ławeczki, na której rozstawiono bardzo lekkie i niestabilne elementy. Do bezbłędnego przejścia konieczny był lekki krok bo ławeczka złośliwie sprężynowała pod stopami. Za nią można już było pozbyć się karabinka i kontynuować konkurencje bez tej dokuczliwej przeszkody. Tu jednak pojawiali się dwaj przeciwnicy blokujący przejście sportowymi tarczami. | ||
Jak powiedział sensei Andrzej podczas otwarcia "gdy na drodze naszych marzeń stoi mur trzeba się przez niego przebić". Do tego potrzebna była odrobina siły, zdecydowania i pewności siebie i właśnie to mieliśmy pokazać. Teraz już można biec na linę. Z jej pomocą trzeba pokonać od 1 do 4 metrów zależnie od kategorii wiekowej. W rzeczywistości byłby to rów z wodą, ale dla bezpieczeństwa zastąpił go materac. Niestety i tu czychała pułapka, bo ważny był kierunek dobiegu, a droga na skróty mogła się okazać bolesna i zakończyć zadanie błędnym lądowaniem. Niestety nie wszyscy o tym pamiętali. | ||
Ostatnie zadanie w sali to drabinka sznurowa, którą trzeba wejść na wysokość od 4 do 8 szczebli, a potem jak najszybciej powrócić na ziemię. Właśnie ten powrót był przyczyną kilku niebezpiecznych sytuacji, ale na szczęście skończyło się tylko na przerażeniu widzów. Stąd już tylko kilka kroków, linia mety i zatrzymanie czasu. Można odetchnąć, przytulić się do mamy, odebrać całusa wraz z gratulacjami lub na pocieszenie. Ta rodzinna atmosfera to specyfika naszych zawodów, bo oprócz przytulanek niektórzy rodzice mają jeszcze inne zadanie - swój własny start w turniejowych konkurencjach. Na tym jednak nie kończy się walka o medal. Przed nami ostatnia i chyba najważniejsza konkurencja - strzelanie. Tu można wykupić wcześniejsze błędy lub bezpiecznie odskoczyć od konkurentów z wysoką bonifikatą czasową. Warto więc o jeszcze jedną chwilę skupienia. Zawodnikom w kategoriach wiekowych SP1 i SP2 mogła ułatwić zadanie nietypowa pozycja siedząca ale i tak stabilne utrzymanie broni sprawiało nie mały problem. Byli jednak i tacy, którym udało się zdobyć komplet punktów. A co było najtrudniejsze? Zdecydowanie lina nad "rowem z wodą". Tu odnotowaliśmy aż 40 błędów, co oznacza, że gdyby trzeba było pokonać prawdziwą wodę aż 30% startujących nie ukończyłoby tej konkurencji na sucho. Ogółem 24 błędy odnotowaliśmy pod siatką, 22 na drabince sznurowej, a 21 podczas slalomu. Ławeczka, która wydawała się bardzo trudna, przysporzyła kłopotów tylko 12 razy. W porównaniu do lat ubiegłych było niestety gorzej i w naszej ocenie przyczynił się do tego karabinek, o wiele bardziej utrudniający wykonanie zadań niż plecak. O tym, kto nalepiej poradził sobie z trudami turnieju i stanął na podium przeczytacie na kolejnej stronie. |
Lubelska Szkoła Jiu-Jitsu Tsubame 1989 – 2024