header_image

Japońskie Boże Narodzenie i Nowy Rok

Japończycy nie traktują Świąt Bożego Narodzenia tak jak my, chociaż podchodzą do nich bardzo entuzjastycznie. Święta nie mają jednak charakteru religijnego, bo katolicy stanowią w tym kraju mniej niż 1% ludności. Chrześcijaństwo trafiło do Japonii w XVI w. sprowadzone przez portugalskich i hiszpańskich zakonników, z których najsłynniejszym był jezuita Franciszek Ksawery. Prawdopodobnie wtedy pojawiła się na wyspach tradycja nowych Świąt. Nowa wiara w błyskawicznym tempie zyskała wielu wyznawców, ale obawiający się europejskiego kolonializmu shoguni zdławili ją i od 1639 roku chrześcijaństwo było wyznawane potajemnie. Sytuację zmieniły dopiero przemiany ustrojowe w roku 1868. Wszystko, co wiąże się z tradycją tych świąt jest dla nich tak samo egzotyczne jak buddyjskie święta dla Europejczyków. Boże Narodzenie nie jest nawet dniem wolnym od pracy, a kto chce spędzić ten dzień z rodziną przy choince musi skorzystać z urlopu. Św. Mikołaj i Gwiazdka przywędrowały tu ze Stanów Zjednoczonych, a Japończycy zafascynowani zachodnią kulturą chętnie je przyjęli.
Stało się tak głównie za sprawą ludzi młodych, którzy traktują Gwiazdkę jak drugie Walentynki. To przede wszystkim święto zakochanych i to oni nakręcają atmosferę tego wieczoru. Sprawą honoru każdego młodego Japończyka jest zaproszenie swojej dziewczyny na kolację do dobrej restauracji i kupienie jej drogiego prezentu. Dlatego popularne lokale są w tym dniu przepełnione, a miejsca w nich trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Bardzo popularne są wtedy bary sieci KFC, a niewielu z nas przyszłoby do głowy by właśnie tam spędzić ten wyjątkowy wieczór. Wigilijne popołudnie i noc należą do par, bo to doskonały moment na zaręczyny, a słowa wypowiedziane w ten wieczór mają szczególną moc. 
Japończycy przygotowują się do tego dnia już około 6 grudnia gdy w sklepach pojawiają się pierwsze Mikołajkowe akcesoria.
Chętnie kupowane są brody, czapeczki, skarpety, worki na prezenty i drobne upominki. Osoby samotne zaczynają gorączkowo poszukiwać swojej drugiej połówki, a internetowe serwisy randkowe są oblężone. Po mikołajkach pojawiają się ozdoby choinkowe i dekoracje ogrodowe. Znikają z półek tradycyjne stroje św. Mikołaja, a zastępują je frywolne, mikołajkowe ciuszki w wersji damskiej. Coraz popularniejsze są kartki bożonarodzeniowe wysyłane do najbliższych.
Wigilia w domu też wygląda inaczej.  Zamiast naszych dwunastu, w Japonii królują na stołach dwie potrawy. Są nimi kurczak i strasznie słodkie ciasto z truskawkami i niesamowitą ilością kremu z bitej śmietny, oblane czasem kilkucentymetrową warstwą czekolady. Japończycy nazywają je Kurisumasu Keiki, czyli prawie jak po angielsku Christmas cake. Skoro jesteśmy przy tej nazwie to wiąże się z nią pewna obyczajowa ciekawostka. Otóż Kurisumasu Keiki to w Japonii także popularne określenie kobiety, która nie wyszła za mąż przed ukończeniem 25 roku życia.
Jest ona jak to ciasto, jedzone wyłącznie w czasie Bożego Narodzenia, którego po 25 grudnia nikt już nie zechce kupić. Żadna młoda Japonka nie chce więc być "kurisumasu keiki" czyli "starą panną".
W czasie uroczystej kolacji pojawiają się też drobne upominki dla dzieci. Częściej jednak kładzie się je pod poduszką, gdy dziecko śpi. Dzieci są przekonane, że obdarował je Mikołaj i nigdy nie dziękują za nie swoim rodzicom. Bardziej przypomina to właśnie naszego Mikołaja niż gwiazdkę, gdy prezenty w wigilijny wieczór znajdujemy pod choinką.
Japończycy tęsknią trochę do czasów, gdy w zimowe wieczory wielopokoleniowe rodziny siadały przy niskim, ogrzewanym stole i razem słuchano opowieści najstarszych. Dlatego zachodni nastrój Bożego Narodzenia, to ciepłe i rodzinne święto coraz mocniej zakorzenia się w japońskiej kulturze. Wraz z nim w domach pojawia się udekorowana choinka, a młodzi Japończycy zaczynają śpiewać kolędy, a może raczej popularne piosenki o Świętach. Pomimo, że obce i nierozumiane Święta Bożego Narodzenia mają w Japonii fantastyczną oprawę, są bajecznie kolorowe i rozświetlone. W tym Japończycy zdecydowanie nas prześcigają, ale gdy nasze dekoracje rozciągają atmosferę Świąt na wiele dni to w Japonii wszystkie kolorowe światełka znikają z ulic już następnego dnia, jakby nic się nie wydarzyło.
O ile Święta Bożego Narodzenia to dla Japończyków egzotyczna i zapożyczona z zachodu tradycja, przyjemna, ale nie do końca rozumiana i inaczej interpretowana, to powitanie Nowego Roku jest zdecydowanie najważniejszym świętem Kraju Kwitnącej Wiśni. Potocznie określa się go mianem shogatsu lub o-shogatsu. Dzień 1 stycznia jest w Japonii oficjalnym świętem państwowym, ale zwyczajowo święto rozciąga się na pierwsze trzy dni stycznia. Dlatego jest też nazywane shogatsu san-ga-nichi, czyli dosłownie trzy dni stycznia. W tym okresie większość firm i sklepów jest zamknięta.
Dla Japończyków powitanie Nowego Roku to nie tylko tradycja hucznego Sylwestra i zawieszenie nowego kalendarza. Traktują go jako szansę na ostateczne zamknięcie wszystkich starych spraw i rozpoczęcie życia na nowo. A skoro ma to być nowe życie nie można wejść w nie z długami i bałaganem starego roku, starymi rzeczami przypominającymi jakieś smutne momenty dotychczasowego życia. Nasze wielkie porządki przedświąteczne zaczynają się w Japonii właśnie teraz – przed Nowym Rokiem i noszą nazwę susuharai. Domy i mieszkania są gruntownie sprzątane by oczyścić je ze złych wspomnień i dekorowane.
Przed wejściem, po obu stronach drzwi ustawia się kompozycje z trzech ostro przyciętych bambusów, przyozdobionych gałązkami sosny, w której zamieszkuje Toshigami – bóg urodzaju i dobrobytu. Całość związana jest słomą ryżową i nosi nazwę kado-matsu.
Aby odpędzić złe duchy zawiesza się shime-nawa, czyli dekorację ze słomy ryżowej i poskręcanego papieru.
Gospodynie przygotowują też tradycyjną dekorację kagami-mochi, którą umieszcza się w kamidana – miniaturowym ołtarzyku Shinto ulokowanym wysoko na ścianie, w suchym i dobrze oświetlonym miejscu, skierowanym zwykle na wschód lub południe.
Przed nadejściem Nowego Roku trzeba także złożyć ofiarę bóstwom i zdążyć z wysłaniem do przyjaciół tradycyjnych kartek noworocznych nazywanych nenga-jo.
Tak, jak my chodzimy w Wigilię na pasterkę tak Japończycy odwiedzają świątynie właśnie w noc sylwestrową.
Jej kulminacyjnym momentem jest wybicie 108 uderzeń świątynnych dzwonów, które mają wypędzić stary rok i oczyścić ludzi z grzechów. Ciekawy obyczaj związany jest ze składaniem noworocznych postanowień i życzeń. Wierzący Japończycy robią to rankiem 1 stycznia modląc się przed domowymi ołtarzykami. Wypowiadając życzenia biorą do ręki lalkę (daruma), która nie ma oczu i dorysowują jej oko. Gdy życzenie się spełni daruma otrzyma drugie oko, a jeśli nie - zostanie uroczyście spalona w świątyni w następną noc sylwestrową. W tym dniu zazwyczaj obowiązują kimona i tradycyjne stroje. Obowiązek nakazuje też odwiedzić świątynie, a ta pierwsza wizyta w roku nosi nazwę hatsumairi.
Do Noworocznych tradycji należy też obdarowywanie dzieci podarkami, które nazywają się o-toshidama.
Tradycje drugiego dnia roku świadczą o tym, że pragmatyczni Japończycy nie stronią także od wróżb i przesądów. Dużą wagę przywiązują do snów i każdy ma nadzieję, że w nocy z 1 na 2 stycznia przyśni mu się Fuji-yama, sokół lub jastrząb, albo chociaż ziele oberżyny. Będzie to zapowiedzią pomyślności w Nowym Roku. Aby to osiągnąć wkładają pod poduszkę baku, czyli talizman odpędzający złe sny. Dla wzmocnienia jego siły wkłada się też Shichi-fukujin - obrazek przedstawiający siedmiu bogów szczęścia lub takara-bune – statek wiozący tych bogów i ich skarby.
Do popularnych zabaw noworocznych należy puszczanie latawców tako-age. Dziewczynki grają w hane-tsuki – odmianę japońskiego badmintona. Pomimo, że święto powitania Nowego Roku nosi nazwę shogatsu san-ga-nichi, tradycje i obrzędy z nim związane wcale nie kończą się 3 stycznia. 7 stycznia przychodzi czas na spożycie nana-kusa-gayu – kleiku sporządzonego z dodatkiem 7 ziół, które mają chronić przed siedmioma chorobami. Tego dnia można też zdjąć ustawione przed wejściem do domu kado-matsu.
Z kolei 11 stycznia (zwykle w drugą sobotę lub niedzielę miesiąca) zjada się noworoczną dekorację, jaką jest kagami-mochi. To placek ryżowy wykonany z dwóch ułożonych na sobie krążków zwieńczonych daidai odmianą japońskiej pomarańczy. Placek po kilkunastu dniach oczekiwania w kamidana jest tak suchy, że trzeba go rozbijać młotkiem. Nie wolno go pod żądnym pozorem kroić nożem, bo to będzie równoznaczne z utratą wszelkich szans na szczęście w Nowym Roku. Placek spożywa się wraz z zupą, a ceremonia nosi nazwę kagami-biraki.
Zwykle rodzinne obchody Nowego Roku kończą się 14 stycznia. Wtedy pali się wszystkie ozdoby i jest kolejna okazja by bawić się przy muzyce i jedzeniu.
Na Dalekim Wschodzie, a dokładniej w Japonii nadchodzący rok 2015 będzie Rokiem Owcy, który powtarza się raz na 12 lat. Skąd to dodatkowe uściślenie? Otóż jest potrzebne, a wszystko przez chińskie ideogramy. Rok ten należy do znaku 未 (wei), który jest ósmym symbolem "ziemskich gałęzi". To część skomplikowanego chińskiego systemu nazewnictwa, który powstał jeszcze w starożytności. Każda z "ziemskich gałęzi" ma swój zwierzęcy odpowiednik, czyli jedno z dwunastu zwierząt chińskiego zodiaku. Znakowi wei jest przypisany znak 羊 - yáng tłumaczony jako "owca", ale wcale nie oznacza owcy. Według słownika yáng to ssak przeżuwający, zazwyczaj posiadający rogi. Może nim być: shānyáng (koza),  miányáng (owca),  língyáng (gazela) itd. Ponieważ tylko kozy i owce zostały udomowione przez człowieka Chińczycy wyróżniają dwa typy yáng: shānyáng (kozy) i miányáng (owce) i obu mogą używać dla określenia znaku zodiaku.
Japończycy, którzy przejęli kalendarz z dwunastoma zwierzętami mają osobne nazewnictwo kóz i owiec, a więc musieli dokonać wyboru: czy będą obchodzić rok Kozy czy Owcy? Zrobili to i używają znaku 羊 hitsuji, który jednoznacznie określa owcę. Mamy więc 羊年 - hitsuji toshi czyli Rok Owcy.
明けましておめでとうございます Akemashite omedetou gozaimasu - Szczęśliwego Nowego Roku.