header_image
W sobotę 13 czerwca do walki o medale i tytuł mistrza województwa w wieloboju obronnym stanęło 123 zawodników reprezentujących sekcje jiu-jitsu w Niedrzwicy, Lublinie, Pliszczynie, Szczebrzeszynie i Zwierzyńcu, a także goście z Podhalańskiej Szkoły Sztuk Walk EdArt. Była to już V edycja tych zawodów zorganizowanych przez Lubelską Szkołę Jiu-Jitsu Tsubame i Gimnazjum im. Pułkownika Pilota Wojciecha Kołaczkowskiego w Pliszczynie. W uroczystym otwarciu imprezy uczestniczył Wójt Gminy Wólka Edwin Gortat.
Przyjazny Pliszczyn powitał zawodników fantastyczną pogodą i wręcz afrykańskim upałem, przez co napoje i odrobina cienia były chyba najcenniejszym znaleziskiem. Na szczęście żadnego z nich nie zabrakło. W porównaniu do poprzedniej edycji nie uległy zmianie główne konkurencje turniejowe, a na podstawie wcześniejszych doświadczeń zmodyfikowano jedynie regulamin ich rozgrywania. Nowością i niespodzianką były dwie konkurencje dla rodziców, co wyraźnie podniosło tylko poziom sportowych emocji.
Zanim jednak przystąpiliśmy do turniejowych zmagań uczniowie z Lublina i Pliszczyna przedstawili krótki, przygotowany przez siebie pokaz jiu-jitsu. Spotkali się w nim najstarsi i najmłodsi adepci tej sztuki. W ten sposób nasi widzowie mogli ocenić poziom techniczny na koniec pierwszego roku nauki i porównać go z perfekcją osiąganą po wielu latach pracy. Absolutną niespodzianką była druga część pokazu przygotowana przez sempai Krzysztofa Głodowicza, w którym wraz z córkami Ewą i Zuzanną przedstawili swoją skuteczność w rozbijaniu przedmiotów. Były więc deski, cegły i oryginalna dachówka, a dziewczyny dowiodły, że za murem o grubości cegły żaden przeciwnik się przed nimi nie ukryje.
Po kilku minutach od tego wydarzenia tor przeszkód był już gotowy i mogliśmy przystąpić do rozgrywania konkurencji. Jak zwykle rozpoczęli namłodsi, a losowanie numerów startowych przez dziewczęta z klas I szkoły podstawowej odbyło się jeszcze przy stole sędziowskim. Pierwszą i jak się okazało chyba najłatwiejszą konkurencją był bieg slalomem między drzewami. Tu zdarzył się tylko jeden błąd, który kosztował zawodnika 5 karnych sekund. Znacznie trudniej było pod siatką, gdzie odnotowano aż 35 błędów, w tym 7 podwójnych. Na szczęście nie były to prawdziwe zasieki i żaden strój nie ucierpiał.
Przeszkoda pionowa w postaci skrzyni została pokonana przez wszystkich, a widzowie mogli oglądać całą gamę technik "szturmowych". Przeszkoda była najtrudniejsza dla najmłodszych, którzy niejednokrotnie byli niewiele więksi od niej samej  i to właśnie oni zaprezentowali chyba największą pomysłowość. Kilka metrów dalej trzeba było zapomnieć o pośpiechu i wykazać się precyzją rzutu. Niestety w ferworze walki wielu o tym zapominało, a nerwowość ruchów tylko utrudniała dobycie piłeczek z plecaka. Kompletne rozbicie piramidy gwarantowało uzyskanie aż 12 sekund bonifikaty, ale ten wyczyn udał się tylko 9 zawodnikom. Aż 31 startującym nie udało się trafić ani razu, ale było zdecydowanie lepiej niż przed rokiem. Wtedy odsetek pechowców wyniósł 33,1%, a obecnie zmniejszył się do 25%. Co ciekawe, procentowo lepiej rzucały dzieci niż rodzice, bo w ich grupie, tych nieudanych, było aż 38,5%. Tymczasem w pokoju organizatorów trwały losowania numerów startowych dla kolejnych grup wiekowych, ale jak widać większego zdenerwowania nie było. W końcu niemal wszyscy to już weterani tej imprezy.
Tu, gdzie adepci jiu-jitsu radzili sobie najlepiej, czyli na polu walki, nasi rodzice musieli zmierzyć się ze skakanką i obiektywnie trzeba przyznać, że było zaskakująco dobrze. Emocje wyraźnie jednak podskoczyły i udzieliły się nawet sędziom. Wcale nie łatwym zadaniem była kamienna ścieżka i gdyby rzeczywiście prowadziła przez błotnistą łąkę to aż 22 zawodników co najmniej zabrudziłoby stopy. Kolejne spotkanie z przeciwnikiem wszyscy przeszli bez strat, ale już w przypadku rodziców wykręcenie pięciu obrotów kołem hula-hop wszystkim się nie udało. Odsetek poprawnych wykonań na poziomie 61,5% jest jednak i tak doskonałym wynikiem.
Zdecydowanie lepiej niż przed rokiem było z pokonywaniem przeszkody wodnej na linie. Na szczęście woda nie była prawdziwa, bo mielibyśmy wtedy 25 zamoczonych, co stanowi 20,3% startujących. W poprzedniej edycji odsetek ten wynosił aż 36,7%, a to chyba najlepszy dowód, że jesteśmy coraz sprawniejsi. Podobnie było z drabinką sznurową, gdzie przed rokiem nie ukończyło tego zadania 10,1% zawodników, a obecnie regulaminowej wysokości nie osiągnęły tylko 3 osoby, co stanowi 2,4%.
No i wreszcie czekała meta, na której trzeba było zrzucić plecak na podłogę. Czasami jednak lądował on na niej razem z zawodnikiem. To najlepiej dowodzi jak wiele wysiłku kosztowała walka z samym sobą. No, ale żeby myśleć o medalu trzeba dać z siebie wszystko. Po krótkiej przerwie na odpoczynek trzeba było jeszcze poprawnie wykonać strzelanie, bo każde celne trafienie dawało 5 sekund bonifikaty. Było więc o co walczyć, chociaż w tym upale nie było łatwo. Rzadko mieliśmy okazję wyjrzeć poza miejsce rozgrywania turniejowych konkurencji, ale jak widać czas oczekiwania na kolejne wydarzenia nie był wypełniony nudą. Trochę cyrkowych zręczności, kącik plastyczny, a przede wszystkim dziecinny plac zabaw cieszyły się sporym powodzeniem.
Pomimo upału i wielkich emocji turniej nie okazał się wyczerpujący, a już po zakończeniu konkurencji wielu zawodników z powrotem wracało na ścieżkę - tym razem dla zabawy. Ostatnie chwile oczekiwania na ogłoszenie wyników skrócił wszystkim sensei Artur Szpałek zapraszając do wspólnej zabawy. I wreszcie przyszedł czas na medale, ale komu przypadły i jak nasi medaliści prezentowali się na podium zobaczycie już na kolejnej stronie.